wtorek, 19 sierpnia 2008

Holandia - znowu w niebie...

Nie da się ukryć, że są w Holandii dwie "rzeczy", do których mam słabość:) Mianowicie krowy (co widać po moich kapciochach - dodam tylko ,że skarpetki też miałam wtedy w krowy:)) oraz niebo...tak, tak...niebo. A szczególnie niebo wieczorne, które oglądam codziennie podczas moich spacerów z Dino. Ale jak tu się nie zakochać jak wychodzi się z domu i widzi się coś takiego...























a na deser - nasza osiedlowa krowa:D
chyba ją schowam do walizki i zabiorę ze sobą do Polski:) będzie mieszkała u mnie na balkonie:D

3 komentarze:

  1. Niebo - obłędne. Aż nie jest dziwne, że Vincent mieszkał tam, gdzie mieszkał... Ursynów by go tak nie natchnął ;>
    A co do krowy, to sugerowałabym, że praktyczniej byłoby podkochiwać się w krasnalach ogrodowych. Dużo więcej ich się zmieści na balkonie!!!!
    Teściowa (dziś jak widać wersja pt. stara, zgryźliwa baba):)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatem stara zgryźliwa, ale nadal moja ulubiona Teściowo:)Po pierwsze primo krasnale ogrodowe są przerażające:)a po drugie primo ja nie idę w ilość tylko w jakość:)jak się nie pomieszczą na balkonie, to mam jeszcze ogródek pod balkonem:D jakoś damy radę:P

    OdpowiedzUsuń
  3. a jak nie...to podrzucę Wam kilka do Łomianek:D

    OdpowiedzUsuń