Nie każdemu było dane wyjechać na długi weekend. Niektórzy musieli zostać w Warszawie. Ale to wcale nie oznacza, że Ci niektórzy się nudzili:D Jako jednostka wychowana na książkach Chmielewskiej, postanowiłam w końcu zaszaleć na wyścigach konnych:D
I tak przez pół dnia:) pół, a nie cały, bo po drodze miałam mały incydent tramwajowy i na tor dojechałam z opóźnieniem. Koniec końców wyszłam stamtąd nawet wygrana (całe 50zł:)). Przy czym bardziej niż sama gra fascynował mnie klimat tam panujący. Barek rodem z PRL-u, a w nim panowie, którzy wyglądali jak element dekoracji i którzy wiedzieli o wyścigach chyba wszystko. Przycupnęłam zatem niedaleko nich i jak zaczarowana chłonęłam każde słowo:) Jedno jest pewne: JA CHCĘ WIĘCEJ, co oznacza, że na pewno jeszcze tam wrócę:D
2 komentarze:
nonono! Ty tylko uważaj, bo będziemy musieli posłać Cię na odwyk z tego gamblowania!!
Wtedy dopiero będzie ubaw!!!:D
Prześlij komentarz